czwartek, 3 stycznia 2013

Agnieszka Błotnicka - Koniec wiosny w Lanckoronie



Poznań, 29.12.2012r.

Droga Pani Agnieszko!

Niedawno przeczytałam Pani książkę pt. „Koniec wiosny w Lanckoronie”, dlatego postanowiłam napisać ten list i podzielić się moimi przemyśleniami na jej temat.
Książkę tę pożyczył mi mój znajomy, całkiem przypadkiem i chyba nawet bez przekonania, że może mi się spodobać. Przeczytałam opis i… odłożyłam ją na półkę nie mając zamiaru zbyt szybko do niej zajrzeć. Odczekała swoje, ale w końcu i na nią nadszedł czas. Przyznam się, że przeczytałam ją „w mgnieniu oka”. Okazała się „lekką” i przyjemną opowieścią, która umiliła mi dłużącą się podróż pociągiem.
Główną bohaterkę, Magdę, przedstawiła Pani jako inteligentną dziewczynę z kompleksami, która według mnie czasami zachowywała się dość irracjonalnie. Dlaczego uciekła zamiast porozmawiać z Filipem i wprost powiedzieć jemu o tym,
co ją trapi? Wiem, że to czasem może być trudne, jednak chyba taka rozmowa mogłaby sporo wyjaśnić…  Mimo wszystko szybko polubiłam Magdę. Jej zapał i samokontrola są godne podziwu. Rozstanie z ukochanym mężczyzną zadziałało jak katalizator do pozbycia się nadmiaru tłuszczyku, a przede wszystkim do zmiany siebie. Wiele razy bezskutecznie próbowałam „coś” zmienić w swoim życiu, czy zachowaniu. Nie chodzi mi akurat o wagę, ale o np. założenie (i prowadzenie!) bloga. To wymaga systematyczności i chęci wprowadzenia w swoją codzienność czegoś nowego.  Magda była zmotywowana i, choć czasem ulegała pokusom, osiągnęła swój cel. Ja również jestem zmotywowana i mam nadzieję, że uda mi się zrealizować swój plan.
Nie wiem, czy poleciłabym tę książkę swoim przyjaciółkom (bo jednak jest ona raczej taka „babska”). Wydaje mi się, że mogłoby to sugerować zrzucenie paru kilogramów. Mogłyby się obrazić. Czy przeczytam ją kiedyś jeszcze raz? Raczej nie. Na mojej półce jest sporo książek, do których chętnie wracam, ta do nich niestety nie należy. „Koniec wiosny w Lanckoronie” szybko się czyta, ale wolę literaturę bardziej zaskakującą i taką, która wywiera na czytelniku większe wrażenie.
Na tym kończę moje pisanie. Może jeszcze kiedyś znów wpadnę na jakąś Pani książkę. Na pewno wtedy również do Pani napiszę.

Pozdrawiam,
Ilona

PS. Może kiedyś pojadę do Lanckorony, żeby wyśledzić „okiennych obserwatorów”… 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz